czwartek, 27 listopada 2014

Feminazizm - plaga trzeciego millenium?

Dzisiaj, po kilkuletniej przerwie rozpoczniemy z grubej rury. Feminizm, gender i tematy pochodne nie schodzą ostatnio z piedestału popularności, więc i temu blogowi nie zaszkodzi wskoczyć na ten wóz i skorzystać na chodliwości tematu. Tym bardziej, że jest o czym pisać.

Wydawałoby się, że w dwudziestym pierwszym wieku, w krajach wysoko rozwiniętych mamy już raczej od dłuższego czasu równouprawnienie płci. Otóż najwyraźniej nie. Nasza europejsko-amerykańska kultura, że tak pozwolę sobie ją nazwać, jest kulturą gwałtu, ucisku i wykorzystywania ofiar przemocy seksualnej. Przemocy nie fizycznej, ani nawet werbalnej. Kobiety - bo należy dodać, to tylko one są i mogą być ofiarą gwałtu - są gwałcone codziennie, poprzez nasze seksistowskie, mizoginistyczne, naładowane testosteronem codzienne życie, telewizję, reklamy, cokolwiek. Mężczyźni nie marzą o niczym innym jak tylko o dominacji nad słabszą płcią, całymi dniami nie robią nic innego prócz prezentowania swojej wyższości i dominacji nad biedną, bogu ducha winną kobietą, pokazując jej, gdzie jest jej miejsce i dając do zrozumienia, że ten niewerbalny, niefizyczny gwałt może w dowolnej chwili przeobrazić się w ten prawdziwy, a ona nic nie może z tym zrobić.

Kupy się nie trzyma? Wiem. Dlatego od początku. Odchodząc od samego tematu równouprawnienia, bo tutaj zdania są podzielone czym ono jest i do jakiego stopnia jest możliwe w różnych sferach społecznych i zawodowych, chciałem się skupić na tym, co pchnęło "feminizm" w kierunku takiego, dość głupkowatego, radykalizmu. Musimy sobie uświadomić, że istnienie feminizmu nie jest niczym złym, jeśli faktycznie dąży do równouprawnienia. Tutaj natomiast mamy do czynienia z syndromem ofiary. Mężczyzna nie może, ba, nie powinien mieć nawet prawa do decydowania o tym co wolno mu powiedzieć, jak się zachować, w co ubrać, bo przecież w ten sposób jest to "gwałt" na kobiecie, jak choćby ostatnio sprawa nieszczęsnej koszulki ozdobionej komiksowymi wizerunkami pań, która dla pewnej niedorobionej dziennikarzyny okazała się ważniejsza, niż dokonanie niemożliwego, czyli lądowania próbnika na komecie.

Skąd to się bierze? Moim zdaniem po prostu stąd, że ruch feministyczny zwyczajnie, przepraszam za sformułowanie, nie ma jaj. W krajach rozwiniętych co się dało zrobić już zrobiono - nie ogranicza się kobietom dostępu do zawodów, do edukacji, do czegokolwiek. Sporo krajów przyznało im także prawo do legalnej aborcji. Rozsądnym krokiem byłoby skierowanie się teraz, na przykład, na Bliski Wschód by tam głosić ideały równouprawnienia. Nie muszę chyba nikomu tłumaczyć jakim osiągnięciem byłoby zaprowadzenie tam takiego porządku rzeczy. Prawda jest jednak taka, że mało która z pań obwieszonych transparentami o mizoginii odważy się jechać do Arabii Saudyjskiej by tam głosić swoje hasła o równości. Co im zostaje? Rozwiązać ruch albo zacząć doszukiwać się innych przejawów męskiej dominacji i ucisku kobiet w swoim kraju. Stąd wziął się kult gwałtu w kręgach feministycznych. Działa to mniej więcej w ten sposób - ofiara gwałtu (tego prawdziwego) w kręgach feministycznych obrastała w niemal boską otoczkę, jest pocieszana, głaskana, pokazywana jako przykład męskiej dominacji wszystkim niedowiarkom i służy za żywy dowód słuszności istnienia feminizmu. Jako że liczba gwałtów w krajach rozwiniętych gwałtownie (heh) spada, trzeba zacząć szukać innych form "gwałtu". Przecież mężczyzna może zgwałcić kobietę nawet nie dotykając jej, prawda? Zdjęcia modelek w magazynach dla kobiet? Gwałt! Mecz piłki nożnej w TV? Gwałt! Facet w garniturze? Jakżeby inaczej, gwałt. Wracając jeszcze do wspomnianej wcześniej ofiary tego prawdziwego gwałtu, to przeżywała ona po pewnym czasie kolejne potężne załamanie, gdy zdawała sobie sprawę, że jej los tak naprawdę żadnej z feministek nie obchodził. Była jedynie narzędziem służącym do udowodnienia czyichś racji. Smutne? Tak. Prawdziwe? Nawet jeszcze bardziej.

Na swoją obronę dodam, że nie jestem przeciwnikiem równouprawnienia. Jestem przeciwnikiem feminizmu, coraz częściej nazywanego zresztą feminazizmem - skojarzenia z ustrojem totalitarnym nasuwają się same - bo szkodzi on w równym stopniu obecnemu równouprawnieniu jak i tym, którzy starają się je wprowadzić tam, gdzie naprawdę go brakuje. A "wojowniczkom klawiatury" wszem i wobec piszących o "kulturze gwałtu", którym w tyłkach się przewraca od nadmiaru dobrobytu powinno się odciąć dostęp do Internetu i wysłać jako aktywistki do Rijadu. Będą wtedy mogły z czystym sumieniem powiedzieć, że miały rację.

7 komentarzy:

  1. Jako że już tu trafiłam to i zostawię po sobie ślad.
    Nie będzie nowością, kiedy stwierdzę, że feminizm kończy się tam, gdzie trzeba wnieść pralkę na 3 piętro.
    Mam dwa takie spostrzeżenia co do tego całego ruchu. Po pierwsze, dla mnie jest to rozpaczliwy krzyk o szacunek. Tylko że zaczynają - mówiąc kolokwialnie - od dupy strony. Mało kto szanuje krzyczące babochłopy, które chciałyby się pozbyć cycków (mówię tu o ekstremalnych przypadkach). Najpierw niech mają szacunek do siebie, wtedy mogą oczekiwać szacunku od innych, nawet więcej... wtedy wszyscy będą je szanować, nie będą musiały robić nic. Po drugie, o co walczą teraz feministki w naszym kraju ? Feministkami, emancypatkami mogę nazwać kobiety które naprawdę zmieniły bieg historii i osiągnęły coś (1918 ciekawe czy wszystkie feministki wiedzą o tej dacie). Co osiągają współczesne feministki ? Naklejkę frustratek?
    Drogie feministki, jeżeli naprawdę czujecie się ograniczone i gorsze od mężczyzn... to tak jak wyżej robicie z siebie ofiarę. Żyjąc dalej w tym przekonaniu, niszczycie strasznie siebie i okazujecie brak szacunku do samych siebie.
    Bo czymże jest to całe równouprawnienie ? Nigdy jako kobieta nie czułam sie gorsza od mężczyzny, nigdy. Ani lepsza, ani gorsza.
    Na podsumowanie, powtórzę się jeszcze raz, ale według mnie to cholernie ważne! Źeby wymagać od społeczeństwa szacunku, trzeba najpierw go mieć DLA SIEBIE.
    Pozdrawiam M

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z Tobą. Jestem akurat w trakcie licencjata na temat Gender, który pochodzi z ruchu feministycznego i to co tam piszą jest powalone. Zgadzam sie też z M. Teraz świat jest przeciwny wszystkiemu: jesteś homo czy hetero, kobietą czy mężczyzną i tak coś jest nie tak. Aby cokolwiek zmienić w naszym patrzeniu na świat powinniśmy zaakceptować samych siebie i dopiero to co jest wkoło nas. Feministki krzyczą o gwałtach ale tak naprawdę sami je prowokują jak np. wychodzenie na ulice z cycami na wierzchu- nie oszukujmy się, jaki facet by nie poleciał na takie coś? Światem rządzi sex i kasa i tego się nie zmieni. Zamiast skupiać się na Polsce powinny skupić się tam gdzie kobiety naprawde nie mają prawa głosu.
    Pozdrawiam Lona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Feministki krzyczą o gwałtach ale tak naprawdę sami je prowokują jak np. wychodzenie na ulice z cycami na wierzchu- nie oszukujmy się, jaki facet by nie poleciał na takie coś? "
      Nie wierzę w to co czytam ... pseudonim Lona sugeruje ze jesteś kobietą.
      Naprawdę takie jest twoje zdanie ? To że idę z telefonem w ręku, prowokuje do tego zeby mi ktoś go ukradł?
      Nie wiem jakich Ty mężczyzn na drodze spotykasz, ale radzę zmienić towarzystwo, na męskie-myślące które nie "leci" na pierwszy spotkany goły dekolt. To bardzo krzywdzące dla przeciwnej płci, takie generalizowanie. Wychodzi na to, ze każda kobieta która wychodzi "z cycami na wierzchu" jest panią o lżejszych obyczajach lub jak napisałaś FEMINISTKĄ, a każdy facet któremu się to spodoba jest gwałcicielem.

      M

      PS. Polecam obejrzeć, daje do myślenia i do pośmiania. http://youtu.be/8hC0Ng_ajpY

      Usuń
    2. Wybacz, może źle to określiłam, chodziło mi raczej o DOKŁADNE wychodzenie bez bluzek i staników, bo i takie "akcje" są organizowane. Może nie na terenie Polski ale ma to miejsce.

      Usuń
    3. Matkobosko, grzać już kisiel...?

      Jeśli chodzi o Feministki Z Cyckami Na Wierzchu, macie prawdopodobnie na myśli FEMEN (polecam Google, ruch który święci triumfy głównie w Europie Wschodniej). Jak dla mnie to jest NAJWIĘKSZY absurd ever, bo nie widzę sensu w lataniu z nagim biustem (który, chcąc nie chcąc, jest strefą od wiek wieków kojarzoną erotycznie) i nawoływaniu, by mężczyźni nie traktowali kobiet jak obiekty seksualne. Żadnej w tym logiki.

      A co do "lecących na pierwszy lepszy dekolt" chciałam tylko powiedzieć, że nie mam nic przeciwko, bo to już całkiem dżender będzie, jak faceci przestaną nam się w cycki gapić.

      Usuń
  3. A może zamiast drzeć koty, moje drogie panie, uświadomicie sobie, że stoicie po tej samej stronie? Hm? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A na otwarciu byłeś?

    OdpowiedzUsuń

Komentarze nie na temat będą usuwane.