piątek, 26 lutego 2010

Informacyjny Bełkot

Po kolejnej dłuższej (acz nieco wymuszonej) przerwie zapraszam do lektury kolejnego odcinka "Gawędy". Jak zwykle będzie nieco narzekania i, mam nadzieję, również trochę w miarę trzeźwego spojrzenia na cały ten majdan. Darujmy więc sobie przydługawe wstępy i przejdźmy do rzeczy.

Do napisania tego artykułu popchnęły mnie kilkukrotne odwiedziny popularnych polskich portali informacyjnych. I nie mówię tutaj nawet o takich e-tabloidach jak Pardon czy (tfu!) Pudelek. Mówię o portalach, które, jak same twierdzą, zajmują się o wiele "poważniejszym" pisarstwem. Poważniejszym w cudzysłowie, gdyż niejednokrotnie pisarstwo owo jest poważniejsze jedynie gdy chodzi o dobór słów i ogólnie pojętą stylistykę tekstu. Samo jądro tekstu (ciemności?), jego temat i przesłanie pozostaje to samo. Przykłady: Mirosław Drzewiecki i jego automartyrologia z Florydy jest na pierwszych stronach Gazety.pl, Rzeczpospolitej (www.rp.pl) oraz, jakże wydawałoby się rozbieżnego od nich poziomem i wspomnianego już wcześniej Pardonu (należącego do grupy o2 znanej skądinąd z niezbyt wyszukanych "njusów"). Na wszystkich trzech portalach również znaleźć można informację o oszuście, który rozprowadza blankiety do rzekomych wpłat na pewne świętojebliwe radio lecz z numerem konta owego, jakże przedsiębiorczego, człowieka. O  wyżej wymienionym radyju również głośno - pewnie za sprawą promocji niejakiego Mao oraz jego "przemyśleń". Przykłady można mnożyć, a podałem tutaj jedynie trzy portale; podobną tendencję można zaobserwować także w radio, prasie i telewizji.

Całkiem pomocny w szerzeniu wszelkich informacji jak i pseudoinformacji jest też pewien portal, znany z pewnego efektu, na którym użytkownicy dzielą się wszelkimi znalezionymi w Internecie artykułami/zdjęciami/blogami na których (ich zdaniem) dzieje się coś ciekawego, nieważne czy jest to jeleń biegnący po wodzie czy też kolejny dowód w teoriach spiskowych bądź też kolejny artykuł o tym jak to władza lub bezduszni urzędnicy uciskają obywateli. W ten sam sposób, pewnie nawet nie zdając sobie z tego do końca sprawy, przyczyniają się do rozkwitu biznesu "tabloidalnego" oraz rozdmuchiwania publikowanych przez nich baboli. Nie będę robił reklamy także z innego powodu: portal zdobył już złą sławę rozpowszechnianiem danych osobowych osób które w artykułach przez nich dodawanych grają rolę "złych gości" a ja jako ktoś nie poważający należycie tegoż portalu plasuję się z pewnością po niewłaściwej stronie barykady; trochę jak chrześcijanin w Libii, a moje dane osobowe, adres zamieszkania, numer konta bankowego i imię kota sąsiadów są mi jeszcze w miarę cenne.

Konkluzja przychodzi sama. Albo coś się w polskich mediach zmieni albo już wkrótce większość, jeśli nie wszystkie media swoim doborem informacji i wiadomości do publikacji będą przypominały ten znany z "Fucktu". Dowiadujemy się tam dzisiaj, że, m.in. Mucha wpadła na Rusin w kawiarni (pewnie do jej zupy), jakaś kobieta znalazła w mielonym drut (ciesz się, że nie arszenik) a szpaki wróciły do Polski (ja i tak wolę bociany). Pogoń za tanią sensacją, na dodatek okraszoną najczęściej toną krzykliwych, acz niewiele mówiących zdjęć zdaje się pomału zataczać coraz to szersze kręgi a na dodatek przyspiesza. Złośliwi powiedzą, że to pewnie wina siły odśrodkowej. Upojeni wolnością słowa odebraną nam po 1945 a przywróconą "dopiero" 21 lat temu zaczynamy się nią pomału zachłystywać. Polski przemysł informacyjny jest więc jak Titanic - orkiestra gra, chociaż najlepiej byłoby zabrać już dawno dupę w troki z tej tonącej łajby.

Górą lodową z którą przemysł ten się zderzył jest codzienna szaraczkowatość. Po prostu aby prowadzić serwisy informacyjne trzeba mieć co w nich publikować, nieważne czy jest to gazeta, portal czy kanał telewizyjny. Ponieważ rutyna życia na tej planecie raczej wyklucza codzienne naprawdę sensacyjne wiadomości typu tsunami, 11 września, III Wojna Światowa czy Habemus Papam trzeba czymś tę lukę zapełnić. I tak czytamy po raz enty, że Radio Maryja jest be, kolejny polityk, który notabene chciał i potrafił coś zrobić, został wydymany przez swoich kumpli, zima wciąż na 1 miejscu pogodowej listy przebojów i ogólnie źle się dzieje w państwie duń... eee... polskim. Zapomniałbym z tego wszystiego o Musze w zupie Kingi i drucie w kotlecie. Marzę o dniu, w którym w tym uciśnionym kraju będę mógł wreszcie mieć  dostęp do naprawdę rzetelnych, niezależnych mediów, w których dowiem się o czymś ciekawym i ważnym. O dniu, w którym polskie media publiczne nie będą przesiąknięte polityką (jedyną słuszną przez dane 4 lata) a media komercyjne dbaniem li tylko i wyłącznie o własne dupsko i interesy które rozgrywają się poza kadrem/szpaltą/oknem przeglądarki.  Ech rozmarzyłem się...