wtorek, 16 marca 2010

Mentalność na dopingu

Jeszcze nie przebrzmiała afera wokół niedołężnych i astmatycznych biegaczek na igrzyskach olimpijskich którym dziwnym trafem wolno było stosować dla reszty niedozwolone środki, przez ogół populacji popularnie zwane dopingiem, a mamy już kolejną. Nie zamierzam się tutaj rozwodzić nad dopingiem stosowanym przez "astmatyczki", gdyż chyba wszelkie możliwe gromy zostały już i tak rzucone, zarówno przez przeciwników jak i zwolenników w/w "środków wspomagających" - z widocznym naciskiem na tych pierwszych.

Tym razem sprawa jest o wiele bardziej "delikatna", dotyczy bowiem naszej rodzimej narciarki, pani Kornelii Marek. Z góry zaznaczam, iż nie zamierzam obierać żadnej ze stron ani też nie obchodzi mnie za bardzo wynik, który już jutro zaserwują nam wszelakie media, po otwarciu próbki B, co też ostatecznie wykaże, czy pani Marek stosowała, czy też nie, jakikolwiek doping. Zamierzam miast tego popastwić się odrobinę nad mentalnością naszego zacofanego narodu, i burzą, która rozpęta się w mediach, gdyż obserwując reakcje populacji przedstawiane na setkach blogów, tudzież maili pisanych do mediów, które to zionęły wręcz szaloną nienawiścią do Norweżki Marit Bjoergen, jednej z owych astmatyczek osiągających wręcz fenomenalne wyniki mam przeczucie, że reakcje mogą być, oględnie mówiąc, ciekawe. Osobiście do Bjoergen nic nie mam; skoro MKOl pozostawił jej otwartą furtkę, byłaby skończoną idiotką, gdyby zeń nie skorzystała. Tak więc Wy, szanowni Obrońcy Moralności, zamknijcie swoje niedołężne jadaczki szczekające na zawodniczkę a zajmijcie się czymś o wiele bardziej produktywnym, na przykład kopaniem rowów. Działania polityczne zostawcie inteligentniejszym osobnikom, tudzież działaczom Komitetów Olimpijskich.

Skupmy się teraz na naszej biegaczce, pani Marek. Próbka A wykazała obecność niedozwolonych środków. W porządku. Tak naprawdę, to obchodzi mnie to o wiele mniej niż zeszłoroczny śnieg, czy Próbka B (wyniki już jutro - obstawiajcie u lokalnego bukmachera!) wykaże ich obecność czy też nie. Sprawa bowiem sprowadza się do biegaczki, która zbyt wiele w swej karierze nie osiągnęła. Z całym należnym pani Kornelii szacunkiem, nie zdziwiłbym się, jeśli się okaże, że stosowała doping -  przegrywać stale i wciąż nikt nie lubi. Zaczyna się za to o wiele ciekawsza rozgrywka na arenie medialnej, która z całą pewnością obnaży debilizm, nacjonalizm oraz spłycenie myślenia u naszych rodaków. Widzę tutaj dwa scenariusze, i sądzę, że byłoby ciekawie rozpatrzyć oba.

Scenariusz I: w próbce B nie wykryto dopingu. Rozpoczyna się (przynajmniej w Polsce) nagonka na MKOl, ich metody badania próbek na doping, jeszcze większe gromy lecą na panią Bjoergen, miłośnicy teorii spiskowych wykażą, że to jakaś inna zawodniczka nasikała do pojemniczka A (ups, czyżbym zapomniał wspomnieć, że owe próbki to mocz?), bądź też, że pojemniczki owe podmieniono, aby się okazało że rodaczka naszej wspaniałej, cudownej, niesamowitej, zawsze dziewicy Justyny Kowalczyk stosuje doping. Wstyd, hańba, potwarz i wybory prezydenckie. Domagano by się ze zdwojoną siłą rewizji działań leków branych przez astmatyczne biegaczki, pojawiłoby się jeszcze więcej jadowitych blogów (zakładanych dla jednego wpisu) a opinia publiczna pogotowałaby się jeszcze kilka tygodni. Trener i otoczenie zawodniczki odetchnęliby z ulgą, jak też i sama zainteresowana. Scenariusz to mało prawdopodobny, wypadałoby dodać.

Scenariusz II: w próbce B wykryto doping. Znów nagonka. Cel: trenerzy, otoczenie biegaczki, PKOl, i sama zainteresowana. Cichnie większość głosów oskarżających astmatyczki; część nadal twardo obstaje przy swoim, nie wyczuwając ciężkiej niczym czołg hipokryzji. Media trąbią na prawo i lewo (sensacja to sensacja), zostają podważone, niejako przy okazji, wyniki pani Kowalczyk. Zwolennicy teorii spiskowych idą w jeszcze bardziej niestworzone historie o podmianie pojemniczków, spisku przeciwko polskim narciarkom za niewyparzoną gębę pani Kowalczyk, bądź spróbują wykazać, że pani Marek jest w istocie norweskim szpiegiem celowo stosującym doping w celu kompromitacji (baczność!) Narodu Polskiego (spocznij). Trener nie wie skąd wziął się doping, pani Marek też nie, podejrzenia ostatecznie padają na krasnoludki. Pani Kornelia zostaje zdyskwalifikowana na parę lat, po paru tygodniach afera cichnie i wszyscy wracają do swych zajęć. Scenariusz bardziej prawdopodobny, bo EPO (środek który wykryto) nie bierze się znikąd, a cała sprawa mocno śmierdzi i aż za bardzo przypomina czeski film, w którym nikt nic nie wie.

Tutaj kilka słów mojej dygresji. Niezależnie od tego jaki scenariusz już jutro napisze życie, reakcje Polaków będą w dużej mierze przewidywalne. Jesteśmy niestety narodem, który nie potrafi spojrzeć prawdzie w oczy. Będziemy się oszukiwać do gorzkiego końca, a i wówczas, jak napisałem wyżej, znajdą się ludzie, którzy nie będą chcieli widzieć prawdy, nawet kiedy stanie przed nimi i strzeli im prosto w pysk. Niestety taka jest mentalność tego narodu, co do czego znajdziecie potwierdzenie już jutro. Dajcie mi znać w komentarzach jak było, bo nie oglądam za bardzo telewizji. Pozdrawiam.

1 komentarz:

  1. eeetam.

    ide po tigera

    wrzuce jeszcze kilka demotow i bede szczesliwy spelnieniem mohego obywatelskiego obowiazku ;p

    OdpowiedzUsuń

Komentarze nie na temat będą usuwane.