wtorek, 16 listopada 2010

Kibic Apokalipsy

Witam w kolejnym, odcinku mojego felietonu. Dość nieregularnego, fakt, lecz wciąż żywego. Dzisiaj będzie nieco o mnie samym, lecz mimo wszystko znajdziecie sporą dawkę materiałów przyprawiających każdego normalnego człowieka o szybsze bicie serca i podwyższone ciśnienie. I to bynajmniej nie dlatego, że gdzieś w artykule będą cycki (jak ktoś koniecznie już musi, to proszę bardzo: KLIK!.) Wracając do sedna sprawy...

Ostatnio zauważyłem, że bardzo zajmuje mnie myśl, co stanie się z nami/światem/gospodarką w obecnej sytuacji, gdzie idioci do spółki z pieniądzem rządzą światem. Nadchodzący upadek światowych gospodarek, wyciek ropy w Zatoce Meksykańskiej czy kończące się rezerwy zasobów naturalnych wywołują u mnie uśmiech zaciekawienia na twarzy. Powiem więcej, wydarzenia te zaczynają mnie nawet bardzo cieszyć. Zanim ktoś jednak posądzi mnie o skłonności psychopatyczne czy utratę instynktu samozachowawczego powinien się zastanowić nad dalekosiężnymi skutkami takiej czy innej katastrofy. Bowiem czy tak naprawdę po burzy nie przychodzi czyste niebo?

Zacznijmy skromnie i od naszego podwórka: chwiejące się filary systemu emerytalnego w Polsce, którym zarządza wszechwładny ZUS (Zakład Utylizacji Składek). Jak powszechnie wiadomo, ZUS utrzymuje się na powierzchni niczym dziurawa łódź, do której wlewa się woda, w której kolejni emeryci, czekające na swoje składki rokrocznie wiercą kolejne otwory. Z łódki tej wszystkimi siłami wypompowują wodę pracujący, którzy swoje pieniądze przeznaczają na te składki. Kapitan (rząd, prezydent?) natomiast zamiast zająć się łataniem dziur w łodzi popędza tylko pompujących, by pompowali szybciej. Nie będę się tu wdawał w mechanizmy działania systemu, który jest wysoce nieefektywny. Dość powiedzieć, że postępujący niż demograficzny w połączeniu w ubytkiem siły roboczej (szara strefa, bezrobocie, emigracja) spowoduje, że w pewnym momencie łódka ta pójdzie na dno. Ja ze swojej strony żywię nadzieję, że stanie się to jak najprędzej. Wówczas zadziała przewspaniała siła doboru naturalnego, i ci, którzy utrzymają się na powierzchni i dopłyną w końcu szczęśliwie do brzegu zaczną się zastanawiać co i dlaczego poszło nie tak. Jedno jest pewne: nie wsiądą znowu do łódki by pompować wodę i wiercić w niej dziury, lecz poszukają innego rozwiązania. Kapitana zaś, o ile honorowo nie pójdzie na dno ze swoim okrętem (na co w przypadku naszych rządzących nie liczyłbym za bardzo), powieszą na spróchniałej gałęzi i będą pokazywać sobie palcami gwoli przestrogi. Budowniczym felernej łódki też się pewnie dostanie, i bardzo słusznie. Prawda, że wspaniały scenariusz?

Powyższy wywód to tylko jeden przykład na zilustrowanie jak bardzo konieczne są zmiany we współczesnym świecie i sposobach myślenia. Niestety, nie ma co liczyć na to, że obejdzie się bez ofiar. Światem rządzi pieniądz i idioci (jak napisałem wcześniej) a ci drudzy zrobią wszystko by zdobyć to pierwsze. Ciemniaczki w postaci ludu danego kraju czy kontynentu mogą jedynie czekać nadchodzących kataklizmów z nadzieją, że Natura uzna ich geny za wystarczająco cenne by jeszcze nie usuwać ich z puli nowego, lepszego porządku.

Kolejny przykład, tym razem dotyczący oprócz naszego podwórka także całego osiedla: postępująca islamizacja Europy. Ja osobiście tylko czekam momentu, kiedy brudasy z Bliskiego Wschodu przegną pałę i miast politpoprawnym bełkotem i uniżonością władz (w postaci horrendalnie wysokich zasiłków) witani będą ołowiem z Kałacha (FAMAS'a, G36, AUG czy jakich tam strzeladeł się używa na Zachodzie) a żegnani koktajlem Mołotowa. Pisałem już o tym kiedyś zresztą. Europa przejrzy na oczy i odpowiedzialni za ten bajzel zawisną na gałęzi by dotrzymać towarzystwa kapitanowi z naszej łódki. Na pocieszenie dodam, że  według przesłanek stanie się tak raczej prędzej niż później; tutaj przeczytacie sobie przemówienie (wykład?) pewnego Pana z Niemiec, który wykazuje daleko więcej rozumu niż większość jego rodaków, co może przełożyć się już wkrótce na bardziej wymierne działania, jako że Niemcy - naród praktyczny.

Wkrótce zresztą do turbaniarzy dołączą buce z BP odpowiedzialni za trzymiesięczne mamienie świata, że w Zatoce nic złego się nie stało, ot wyciek ropy z 60 cm rurki, pokazywanej w telewizji - sami widzieliście zdjęcia. Tylko idiota nie zadałby sobie więc teraz pytania, dlaczego teraz, już w październiku przeciek nie został załatany a ilość ropy uwolniona do Zatoki stanowczo przekracza możliwości przepływowe owej rurki.  Media milczą, ale będzie się działo. Nieoficjalne źródła (czytaj: specjaliści, naukowcy i badacze spoza listy płac BP dysponujący odpowiednim sprzętem) podają, że doszło do rozerwania głównej rury odwiertu -  gdyż zawór ważący ponad 300 ton został wyrzucony na kilka kilometrów. W zasadzie jedyną możliwością załatania owej dziury jest jej wysadzenie za pomocą taktycznego ładunku jądrowego, który stopi dno morza blokując ropę. Nie będę się wdawał w szczegóły techniczne, pozwolę sobie tylko zacytować pewną panią z filmiku na stronie http://www.projectgulfimpact.org - panią Kindrę Arnesen, rozważającą najgorszy scenariusz całej tej gównianej sytuacji - jeśli odwiert imploduje z braku jego rury wewnętrznej utrzymującej to wszystko w ryzach (poszła się kochać z zaworem bezpieczeństwa) przerodzi się to w erupcję wulkaniczną a na powierzchni w tsunami o wysokości około 80 stóp. Cały stan Floryda zostanie wymazany z mapy. Jeśli sytuacja się nie poprawi, dojdzie do tego w ciągu kolejnych kilku miesięcy. Na pocieszenie dodam, że minął już jakiś czas od wywiadu przeprowadzonego z nią 1 lipca. Znający angielski mogą obejrzeć cały film na YT tutaj. Chyba zgodzicie się ze mną, że cała ta sytuacja robi się niezwykle fascynująca, prawda? A będzie jeszcze fajniej teraz, bo mamy sezon huraganów i przez Zatokę przetoczy się  wkrótce potwór rozmiarów Katriny przy okazji roznosząc cały ten szajs (czyli ropę, pochodne oraz cholernie toksyczne chemikalia używane do jej neutralizacji) na południowe stany i całe wschodnie wybrzeże Stanów. Na dodatek pytanie nie brzmi czy, lecz kiedy to się stanie. Mówi się, że debilowi wystarczy dać sznur a sam się na nim powiesi. Chyba tym razem sznur był za długi bo idioci nie tylko dla siebie spletli stryczek.

Inne, mniejsze sprawki pozostawiam wam do przemyślenia. Na pewno wymyślicie jeszcze kilka ciekawych rzeczy, które spędzają od czasu do czasu sen z powiek. VAT? Dopalacze? Zakaz palenia? Zbieram propozycje do następnego felietonu. Ja tam tylko czekam co się stanie, jak to wszystko huknie. Będzie ciekawie. A po wszystkim chciałoby się zacytować Big Cyca - "Tu nie będzie rewolucji".

PS: Kliknęłaś/eś na cycki? A jakby było tam to:  NIE KLIKAJ! (pewnych rzeczy nie da się od-zobaczyć, co?)